Pilotażowy projekt rozpoczął się w poniedziałek 9 września w Centrum św. Jana w Gdańsku. Sadzenie podmorskiego trawnika w rejonie Zatoki Puckiej to wspólna akcja fundacji MARE i uczonych z Uniwersytetu Gdańskiego.
Po co to komu?
Tak naprawdę trawa morska Zostera marina… rośnie tam sama. Po co zatem uczeni i wolontariusze zadają sobie ten trud – czy to przypadkiem nie jest noszenie drew do lasu? Otóż niezupełnie.
Jak tłumaczą inicjatorzy projektu, jego celem jest wspomaganie regeneracji rodzimych łąk tej rośliny. Jest to o tyle ważne, że trawa morska nie tylko zapewnia dogodne środowisko do życia dla wielu morskich stworzeń i stabilizuje dno morskie, ale też ma kluczowe znaczenie dla jakości wody.
Uczeni podkreślają, że Zostera marina redukuje ilość azotu i fosforu w środowisku. Im mniej tych pierwiastków, tym wolniej postępuje eutrofizacja wód. Na tym jednak nie koniec – niemieccy uczeni zbadali, co wspólnego mają trawa morska i węgiel. Okazuje się, że bardzo dużo.
Trawa ratuje planetę?
W wielkim uproszczeniu – owszem, ratuje. Podobne łaki podwodne, co w Zatoce Puckiej, występują w niektórych miejscach Niemiec. Tamtejsi uczeni przeprowadzili badania mające na celu określenie, czy Zostera marina jest skuteczna również w kontekście wychwytywania tzw. blue carbon, czyli węgla organicznego.
Z niemieckich analiz wynika, że metr kwadratowy takiego podmorskiego trawnika może związać ponad 10 kg blue carnbon. Innymi słowy, Zostera marina przeciwdziała ocieplaniu klimatu. Niestety na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat ilość tej rośliny w przybrzeżnych wodach Bałtyku drastycznie spadła. Dlaczego?
Trawa to tylko trawa…
Mówiąc o ochronie oceanów, zwykle mamy na myśli ratowanie wielorybów, rafy koralowej i innych spektakularnych cudów natury. Jest to jak najbardziej pozytywny trend. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że środowisko morskie to nie tylko jego „gwiazdy”, jak delfinki czy błazenki.
Cisi bohaterowie, tacy jak Zostera marina, pełnią w nim równie istotne funkcje – i właśnie dlatego należy im się nasz szacunek i ochrona. A z tą w przeszłości różnie bywało. Jak mówią uczeni, pod koniec XX wieku populacja trawy morskiej w rejonie Pucka zmalała o 80 proc. Na szczęście od 2018 r. odnotowuje się lekki trend wzrostowy – i polscy uczeni wraz z MARE postanowili go wspomóc. Jest to element tzw. rewildingu, czyli przywracania naturalnych procesów w ekosystemach. Jak powiedziała prezes fundacji MARE: Nie staramy się „zarządzać” przyrodą, lecz tworzyć warunki, w których natura sama odzyskuje swoją dziką moc.
Tagi: ekologia, trawa morska, Puck, nauka, ciekawostki, rewilding