Porzucone sieci rybackie to duży problem ekologiczny – a przede wszystkim śmiertelne zagrożenie dla wielu zwierząt morskich. Pewien rybak z Kornwalii wpadł jednak na pomysł, by przerobić je na filament do drukarek. Technologię przetestował… we własnej kuchni. I to się nazywa kreatywne podejście do tematu.
Jak to się zaczęło?
Autor pomysłu, Ian Falconer, jest z zawodu rybakiem – a to oznacza, że sam stosuje nylonowe sieci do połowów. Rozumie też doskonale, dlaczego koledzy po fachu muszą często je wymieniać; rzecz w tym, iż aby sieć spełniła swoje zadanie, powinna być niewidoczna dla ryb. I na początku rzeczywiście taka jest.
Jednak już po kilku miesiącach na powierzchni jej włókien tworzy się biofilm z glonów – a taka dodatkowa warstwa sprawia, że sieć przestaje być przezroczysta i zmienia barwę z lazurowej na szarą. W takiej sytuacji połowy się kurczą, a rybacy są zmuszeni zainwestować w nowe sieci. Co się dzieje ze starymi?
Wielkie wysypisko
Ian przyznaje, że on sam wymienia sieci na nowe po pół roku użytkowania; stare trafiały dawniej na wysypisko. Co więcej – wysypisko to optymistyczna wersja. Często zdarza się, że rybacy palą niepotrzebne już włókna, albo co gorsza – porzucają je w oceanie. Taka dryfująca sieć jest śmiertelną pułapką dla wielu zwierząt, które zaplątane w nie, giną powolną i niepotrzebną śmiercią.
Ian postanowił rozwiązać ten problem i zagospodarować niepotrzebny materiał jako filament do drukarek 3D. Aby opracować skuteczną technologię recyklingu, potrzebował sporo materiału – ale z tym akurat nie było problemu. Górę niepotrzebnych już starych sieci podarował mu kapitan portu Newlyn w Kornwalii.
Proste rozwiązanie trudnego problemu
Początki były bardziej niż skromne; testy przerabiania sieci na granulki odbyły się w kuchni Iana. Okazało się jednak, że technologia działa i z sieci da się zrobić granulki, a z nich filament (czyli "tusz" do drukarek 3D). Rybak założył firmę, nazwał ją OrCA i powoli, małymi kroczkami, dopracowywał wymyślony przez siebie system. Dzisiaj jego przedsiębiorstwo przerabia tonę sieci na dobę – wystarczająco dużo, by rozwiązać problem na skalę Kornwalii. Na tym jednak nie koniec.
Firma Iana oferuje możliwość zakupu całej mikrofabryki do recyklingu – mieści się ona w jednym kontenerze i kosztuje 500 tys. dolarów. Czy to dużo? Na pewno więcej niż wrzucenie niepotrzebnej sieci do morza. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że zbieranie sieci-widmo też kosztuje oraz że filament można sprzedawać, chyba jednak warto.
Tagi: sieci, widmo, filament, drukarka, Kornwalia, ciekawostki, ekologia, recyklingThe power of one????
— Operation Kindness (@KindnessChamps) October 17, 2025
Awesome Ian Falconer is founder of OrCA where he recycles discarded fishing nets to be made into 3D printed products to use in products "from motorbikes to sunglasses." LOVE this???? #thereisgood❤️
Thanks #TheGuardian???? https://t.co/NZmkBePw23 pic.twitter.com/QbXJiDMnTG